środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział V

ROZDZIAŁ V
CZYLI
MROCZNY JAR




Próbowałam sobie przypomnieć skąd kojarzę twarz... Zaczęłam cofać się do tyłu, bez pośpiechu, starając się ignorować złowrogie i pełne złości spojrzenie gospodarza. Przyjrzał mi się uważnie, a potem rozglądnął się po urwiskach wokół
- Nie chrzań. Nie mogłaś tutaj zejść.
Nie odpowiedziałam. Czując ścianę za sobą już próbowałam wyminąć przeciwnika i przypadkiem zahaczyłam o jego ramię.
- Mówię do ciebie, dziwko ! - warknął. Uderzenie pozbawiło go na chwilę równowagi, ale zwinnie jak kot stanął na nogach, podchodził do mnie... Z całej siły popchnęłam zaskoczonego mężczyznę, no wiecie... Samoobrona... Zerwał się i obrócił z taką szybkością, że zlał się w kolorową plamę. W ułamku sekundy stał przy mnie, a palce lodowatej dłoni zaciskały się na moim gardle.
- Trzymaj łapy przy sobie, żałosny sukinsynu... I nie waż się mnie dotykać... Nigdy, bo gołymi rękami wyrwę ci serce i podetrę sobie nim dupę.
Rozległ się cichy szczęk metalu i poczułam coś gorszego, niż lodowate ręce na moim gardle, kiedy lufa pistoletu znalazła drogę do mojego gardła.
- Chcesz się zabawić , patałachu ?. - warknęłam zadławionym głosem
Jego oczy ściemniały i świdrowały moje przez dłuższą chwilę.. Czułam jego głód, potężną moc... Zrozumiałam, że nie jest zwykłym człowiekiem..
- Weź swoją łapę, z mojego gardła, patałachu, albo pomaluję niebo resztkami twojego mózgu - na ułamek sekundy, zacisnął palce jeszcze mocniej, ale widząc zmianę koloru moich oczu, błyskawicznie cofnął rękę. Myślałam, że dał sobie spokój.. Ale nie.. Poczułam zaraz, że mój kręgosłup wygina się w nienaturalny sposób, poczułam ogromny ból przewracając się na ostre kamienie, nade mną stanął owy mężczyzna, ale jego twarz... Zmieniała się, z ludzkiej, w .. Zwierzęcą.. Już wiedziałam, skąd znałam tę mordę.. To był ten mężczyzna ze snu..
- Jakby ci w ogóle zależało na tej suce. - usłyszałam za sobą czyjś głos, ale nie miałam sił, żeby bawić się w ,, Kto mówi '' ...


(*)


Caroline obserwowała mnie, jak wstaje i wychodzę do łazienki spryskać twarz zimną wodą. Pojawiłam się z powrotem po niecałej minucie, z ręcznikiem w ręku. Weszłam do pokoju, oparłam się plecami o framugę , zabolało jak diabli.
- Nie mogę uwierzyć, że ta rozmowa w ogóle ma miejsce - powiedziałam - Jakoś nie mieści mi się w głowie, że potrafię rozmawiać o wampirach.
- Witaj w moim świecie.
- Cholera, teraz to tez mój świat... Nie mogliście mnie w to wciągnąć od razu ?.
- Myśleliśmy, ze Ci nic nie grozi.. To wszystko przez ...
Pokręciłam głową
- Nie, Caroline, proszę oszczędź mi tego .. - przerwałam jej - Nie staraj mi się wmówić, że to jest w jakiś sposób powiązane z tym, co się wtedy stało ... Odmawiam , rozumiesz ?! Nie chcę nic wiedzieć, na ten temat... - podeszłam do krzesła i ciężko na nie opadłam - Chryste, już dobrze... Opowiedz mi o wszystkim...
I Caroline mi opowiedziała...
- Chcesz mi powiedzieć, że ten mężczyzna ...
- Zargon ...
- Dobrze, że Zargon był wampirem ... ?
- Nie.. On jest czymś o wiele gorszym - popatrzyła na mnie przez swoje granatowe oczka.


(*)


Spoglądam na klepsydrę w gazecie. I na cmentarz. I na klepsydrę. I na godzinę. Czas i miejsce się zgadzały. Ciekawe czy akcja będzie. Westchnąłem. I żwawo wmaszerowałem na teren cmentarza. Mam nadzieje, że nie spóźniłam się na pogrzeb. Zbytnio. Zastanawiam się jednak, po co przyszłam ... ?. Ah tak, byłam zamieszana w śmierć znajomego ze szkoły...
Poprawiam kołnierz od płaszcza. Paskudna pogoda. Pada od trzech dni. Jakby niebo płakało nad tragedią, jaka się rozegrała, którą była śmierć Creepa. Podchodzę do rodziny. Staję. Odnotowuje ich zdziwione spojrzenia. Nic dziwnego. Wysoka dziewczyna w długim płaszczu z postawionym kołnierzem i kapeluszem wzbudza podejrzenia. Ale nie odezwą się. Wiem, że nie.
Mrok kapelusza skrywa moje oczy. Nie widzą mojego wzroku. A ja stoję i patrzę. Widzę jak matce ciekną łzy, jak ojcu łzy ledwo zatrzymują się w kącikach oczów. Jak dwie ciotki płaczą. Zastanawiające jest to, czy to tylko gra pozorów w tej rodzinie, czy prawda. Młodsza siostra płacze. Szlocha. Co do niej mam pewność, że nie udaje. Dziesięciolatki nie są tak wyrafinowane. Spoglądam na trumnę. Drewniana. Dębowa. I na krzyż. Jego imię i nazwisko. Data urodzenia. Wszystko. Pogrzeb się kończy. Ksiądz i ministranci odchodzą. Zostaje tylko zakład pogrzebowy, dyskretnie stojący na uboczu i zasłaniający kolegę który pali papierosa. I rodzina. I ja.
Stoimy.
Mokro. Zimno. Płaszcz zaczyna mi przeciekać.
Rodzina odeszła. Grabarze zasypali grób i poszli.
Ja stoję i myślę.
Zapada ciemność. Stoję dalej.
Gdzieś w oddali rozlega się dzwon kościelny. Wybija dwunasta.
Nie mogę odejść, coś mnie trzyma...


(*)


Jest coś po 2 w nocy, idę sama pustymi ulicami. Jeszcze 10 minut i będę w domu.. Uśmiechnęłam się na samą myśl.
Jest, przekręcam klucz w drzwiach. W domu czuć ciepło, to dobrze, noc jest zimna dzisiaj.
,, Wrócę w czwartek, przepraszam.
Buziaki.
Tata. ''
5 dni znowu sama w domu, chyba muszę się do tego przyzwyczaić.. Rzuciłam płaszcz w przedpokoju i poszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam do wanny pełnej cieplutkiej wody i puszystej piany. Słyszę nagle dźwięk dzwonka mojego telefonu, ale nie odbieram, nie teraz. Dzwonek ustał. znów telefon daje o sobie znać. Kurwa, może to coś ważnego ? No dobra, odbiorę. Wyjęłam go ze spodni, ku mojemu zdziwieniu na wyświetlaczu pokazuje że dzwoni nieznany numer. Odebrałam i usłyszałam tylko jakieś trzaski, pewnie jakieś dzieciaki się bawią. Nie zwracając sobie tym uwagi rozłączyłam się. Zaraz znowu ktoś dzwoni.
- Kaśka, to ty ?. - usłyszałam znajomy głos
- Tak, to ty przed chwilą dzwoniłeś ?.
- Tak, ale cholera, wiesz jak ciężko się do ciebie dodzwonić ?.
- Oj Łukasz, Łukasz... - usłyszałam po chwili jakieś łomoty w domu
- Co to było ?. Robisz melanż beze mnie ?. - spytał ze śmiechem
- Ciii ! - spanikowałam niesamowicie, strach wrył mnie w podłogę, poczułam zimny dreszcz... Wytężyłam słuch i wzrok... Kto jest w mieszkaniu ?. Dotarł do mnie przeraźliwy dźwięk, ktoś lub coś szło.. A raczej szurało w moją stronę. Nie chciałam, ale musiałam odwrócić się żeby zobaczyć co się dzieje ! To, stało tuż za mną... Dyszało na moje nagie ciało... Było skulone i ohydnie pokrzywione, widziałam tylko blask czarnych ślepi które penetrowały mnie z góry na dół,wyszczerzyło swoje ostre kły, wyciągnęło w moją stronę długie szpony, które zaciskały się na moim ciele. Nie mogłam się ruszać
- Przywłaszczyłem cię... - wychrypiał . Zesztywniałam ... Sparaliżowało mnie... Nagle usłyszałam jeszcze jeden odgłos w domu, głośniejszy.. Z wielką paniką do zielonej łazienki wpadł Łukasz w kijem bejsbolowym. Zaczął prać czarne coś, aż to ... Rozlało się i wyparowało w powietrze... Chłopak wziął ręcznik z blatu obok umywalki i owinął mnie. Rozpłakałam się i rzuciłam mu się na szyję
- Chyba sobie podarujesz kąpiel dzisiaj... - wyszeptał i wziął mnie na ręce kierując się w stronę kuchni - Głodna ?. - spytał patrząc na mnie. Nawet nie czekał na odpowiedzieć, tylko podał mi paczuszkę z chińszczyzną siadając obok mnie na blacie.
- Jak się czujesz ?. - popatrzył na mnie pełen troski, gdy skończyłam jeść
- Trochę lepiej, dziękuję - oparłam się na jego ramieniu czując, że odpływam. Chyba to zauważył, bo wziął mnie znowu na ręce i zaniósł do pokoju. Wyciągnął mi starą rozciągniętą piżamę i rzucił mi ją. Podeszłam do kąta przebrać się, gdy Łukasz ścielił łóżko
- Zapraszam do spania - zaśmiał się odchylają mi kołdrę. Posłusznie niezgrabnie wpełzłam do środka, a on położył się obok mnie
- Nie idziesz spać ?. - spytałam tuląc się w jego klatkę piersiową
- Nie, mam zamiar pilnować ciebie - stwierdził z uśmiechem na ustach i przez chwilę wydawało mi się, że ma kły.. Jak u wampira...





---------------------------------

Rozdział gówniany. xd
Ale chciałam coś dodać, zanim nie będę miała czasu. Pati , wiem zayebiesz mnie za tak chuyowy rozdział, no ale cóż ;p

------------------------------

Przepraszam, gdy wejdziesz do pokoju i zobaczysz mnie na sznurze, z głową spuszczoną do dołu ...

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział IV

ROZDZIAŁ IV 
CZYLI 
NO KURWA, 
MUSIAŁEŚ NAPISAĆ ?!



Następnie...
Krzyk wydobył się z mojego gardła. Odrzuciłam kołdrę i od razu wstałam z łóżka obchodząc cały pokój w poszukiwaniu kamery, aparatu, czegokolwiek. Ten ktoś doprowadza mnie do obłędu! Zaczynam miewać koszmary. Tak nie może być!
I nagle odzyskuję wspomnienia. Creeps, pocałunek, krew.


(*)


Miasteczko przyjęło śmierć Creeps'a, jako poślizgnięcie się w łazience, kiedy to ja zamierzałam się wyrwać z jego uścisku. Nic nie miałam do powiedzenia ... A co miałabym powiedzieć? Niewidzialna siła wstawiła się za mną, bo niby ona przywłaszczyła mnie? Prędzej zamknęliby mnie w pokoju w szpitalu psychiatrycznym, ale chyba miałam tam trafić dawno...


(*)


- Tato, mogę spać z Tobą? - spytałam z nadzieją w głosie.
- Co się dzieje, Kochanie? - zobaczyłam w oczach ojca troskę, ale też zaniepokojenie.
- Po prostu miewam koszmary.
Tak, jak jem swojego natrętnego kolegę z imprezy !.
- Jasne, śmiało. Wskakuj!
Położyłam się obok niego. Miałam nadzieję, że to pomoże. Ale się pomyliłam. Już zaraz słychać było miarowe oddychanie, które czasami przeradzały się w ciche pomruki. A ja nawet nie zmrużyłam oka.
Przerażało mnie wszystko. Cienie gałęzi drzew za oknem, bądź nawet najnormalniejsze dźwięki za oknem, typu krakanie kruków.
Drżałam. Okropnie. Pot oblewał moje ciało.
Chyba usnęłam, bo obudził mnie telefon. Jego ciche wibracje. Tak, zapewne spałam na czuja. Sięgnęłam po komórkę. Numer '111-111-111'
Zaniemówiłam z zaskoczenie. A może miałam zwidy?
Czułam, od kogo jest telefon. Omal mi nie spadł, tak bardzo drżałam. Odebrałam, przystawiając do ucha, na początku słychać było jedynie szelest. Jednak po chwili...
- Przywłaszczyłem Cię. - powiedział męski głos.
- Kim... kim jesteś? - spytałam z przerażeniem w głosie. Tak, cholernie się bałam. To nie było normalnie, odkąd zginął niewinny człowiek. Ba, to nie było normalnie kiedy otrzymałam zdjęcie przedstawiające mnie w swoim własnym łóżku.
- Przywłaszczyłem Cię, słyszysz? Takie flirty mają się nie powtarzać, zrozumiałaś? Masz mi być posłuszna, a nikomu nic się nie stanie! Twoja matka dzisiaj szybko zasnęła. Innymi razami przychodziło jej to z trudnością. - po chwili - Dlaczego śpicie razem? - usłyszałam nutkę zaciekawienia.
Szloch uwiązł mi w gardle. Łzy powoli przecinały w pół moje poliki.
- Nie płacz. - odezwał się nagle.
Krzyknęłam. Tego było za wiele, obserwuje mnie, teraz. Mój tata, nagle się uniósł z przerażeniem w oczach.
- Jezu, Słońce ! Czyżby koszmar?
- Nie tato, koszmar jeszcze przede mną.
Popłakałam się, a tata otuliła mnie do snu.
On to widzi.
Tylko dlaczego nie umiem powiedzieć tego ojcu? Bo on wie, że on jest moim słabym punktem. Wie, że nie zaryzykowałabym...


(*)


Od razu zaczynam drżeć. Tata się o mnie martwi, ponieważ całe dnie przesiaduję w domu, z zasłoniętymi zasłonami, w zupełnej ciemności, siedząc na łóżku, wpatrzona niemal w jeden punkt. Sufit.
Odbieram telefon. Po raz kolejny, od Niego. By po raz kolejny usłyszeć to samo.
- Kasiu, niegdyś byłaś taka szczęśliwa. To mi się w Tobie tak podobało. - powiedział. - A teraz.. zmizerniałaś. Co się dzieje?
Płacz wstrząsnął moim ciałem.
- Proszę, zostaw mnie. - błagałam.
- Nie, jesteś moja. Przywłaszczyłem Cię.
- Właśnie, że nie! Jestem niczyja, do nikogo nie należę, rozumiesz? Nie możesz sobie mnie wziąć! Nie masz najmniejszego prawa! Niszczysz moje życie, moją psychikę. Nie wiem kim, a może czym jesteś... wiem jedno, w tej chwili masz natychmiast zostawić mnie w spokoju.
No i nerwy puściły.
- Przywłaszczyłem Cię.
Rzuciłam telefonem. Następnie rzucałam już wszystkim.
Po moim pokoju został już jeden wielki syf!
Najgorsze jest to, że Roman zostawił mnie samą. Na cały tydzień, samą. Rozumiem, że miał szkolenie, ale nienawidzę go za to... Drżę ze strachu. Drżę ze złości. Drżę z nienawiści.
Zamknięta w czterech ścianach.


(*)


Idę do łazienki. Biorę prysznic. Z obojętnością suszę włosy, a następnie wiążę je w ciasny kucyk. Nawet na siebie nie patrzę. Zakładam dżinsy i bluzę. Wychodzę z domu. Drażni mnie słońce... Skutki siedzenia w ciemnościach.
ON. Nie odezwał się, od czterech dni. Ale za to odezwała się Caroline.  Prosiła o spotkanie, zgodziłam się.
Idę do pizzeri. Nie zachwyca mnie wielki park, przez który przechodzę, a wcześniej aż musiałam się zatrzymać. Taki był piękny. Teraz go nienawidzę. Nienawidzę całego świata. Nienawidzę siebie, za to, że jestem Jego. Nienawidzę Caroline, bo nie chce mi wyjaśnić. Nienawidzę tego parku, bo on też nie jest w stanie nic zaradzić.
Wchodzę do restauracji i niemal jak robot siadam na krzesełku i kieruję wzrok od razu na sufit. Moja koleżanka popatrzyła na mnie
- Wyglądasz gówniano...
- I tak się czuję ... - próbowałam wstać i podejść do lady zamówić pizzę, lecz gdy byłam w połowie drogi, coś , czego nie zauważałam wpadło na mnie i popchnęło do stolika. Rzuciło się na mnie, czułam przy gardle gorący oddech bestii. Nie wiem co to było , lecz cholernie się bałam ...


(*) 


Pats chodziła w kółko. Rzuciła się na łóżko i włączyła telewizor
- ,, Masakra w Pizzeri ,, Black Rose '' na podkarpaciu , została ranna dziewczyna ... "
Wybiegła szybko przez okno zostawiając włączony telewizor i rozgłos ,, kurwa '' w całym pokoju ...


(*) 


- Spayk ... ?.
- Tak, to ja stary. Kurwa, ale mi stracha narobiłeś...
- Co się stało... ?. Au ... - spytał oszołomiony blondyn - Już nie musisz mówić ... - dodał po chwili
- Wiem stary...
- Gdzie jest Pats ... ?. - spytał próbując się rozglądać po pomieszczeniu, lecz nie widział nikogo poza Spaykiem
- Poszła ratować Kaśkę ... Była jakaś masakra w pizzeri na piątej
- Mówię Ci , że to miasto jest popieprzone, dzieją się co raz dziwniejsze rzeczy ....


(*)


Weszłam do domu, po ciemku przechodząc do pokoju. Od pięciu dni nie zapalałam świateł. Zwyczajnie bałam się tego, co zobaczę. Ułożyłam się na łóżku. Jak zawsze, skulona. I zasnęłam, by znów znaleźć się na uczcie z moją przepiękną krwistoczerwoną suknią.
Promienie słońca przyjemnie muskały moją twarz. Przeciągnęłam się na łóżku, ziewając przeciągle, jednak zdając sobie sprawę, co właściwie robię, natychmiast z lękiem skuliłam się i otworzyłam powieki. Kto odsłonił zasłony?
Jednak nie na nie patrzyłam. Przerażona odczytywałam staranne pismo z moich ścian. Były niemal wszędzie. Wielkie, których nie dało się przeoczyć oraz malutkie, przy których trzeba było wytężać wzrok.
Mój cały pokój był pokryty w zdaniach barwy krwistej ,, Przywłaszczyłem Cię ''.
Złapałam się za włosy, które zaczęłam ciągnąć, a jednocześnie krzyczałam jak najmocniej mogłam. Następnie wyłam, jednak ani łzy nie uroniłam. Być może byłam odwodniona, a może jednak już nie miałam sił.
Wszędzie tylko...
Przywłaszczyłem Cię. Przywłaszczyłem Cię. Przywłaszczyłem Cię.
Wstałam nagle, opadając na ziemię. Na domiar złego ujrzałam świeży napis (świadczył o tym jaśniejszy odcień.. farby? A może krwi! ), który jednak znajdował się w przeciwną stronę mojego łóżka.
Tym razem zakryłam dłonią usta. Czułam, że nie wytrzymam. Nienawidziłam tych ścian, nienawidziłam wszystkiego! WSZYSTKIEGO.

,, Tym razem miałaś szczęście, że nie zapaliłaś światła ''


(*)


- Kochanie ! Wróciłem ! - udało mi się usłyszeć radosny głos taty.
Drgnęłam, by zaraz móc kiwać się w przód i w tył. Ścisnęłam też mocniej nóż w dłoni. Kucałam na podłodze, w samym centrum pokoju. Głód ściskał mój żołądek, a jednak przez cały tydzień zdołałam zjeść tylko kanapkę z serem i krakersy. Mało też piłam. Bałam się pokonywać taką ilość schodów.
On mnie widzi. Obserwuje. A ja nie mogę, nie mogę go ujrzeć! Dlaczego, skoro jestem jego?
- Kasia ?. - Tym razem głos ojca nie był już tak radosny.
Usłyszałam kroki po schodach. Zaczęłam wyć przeciągle. Mimo, iż wszystko mówiło, że to mój kochany tata, bałam się, iż to może być ON... Że może mnie zabrać.
Drzwi zatrzeszczały delikatnie. Zacisnęłam powieki. Potem otworzyły się na oścież. Widząc mnie, rzucił walizki na ziemie i natychmiast do mnie podbiegł.
- Dziewczyno, jak ty wyglądasz! - zaczął krzyczeć, mając łzy,a zarówno strach w oczach.
Tak, wiem. Zapewne wyglądałam, jak te kobiety z psychiatryka...
Mocniej ścisnęłam nóż.
- Przywłaszczył mnie. - tylko to potrafiłam powiedzieć.
Przeraziłam go. Doskonale to wiedziałam. Cofnął się.
A następne co słyszałam, to jak dzwoni po kartkę.
Teraz zauważyłam, że tak mocno ściskałam nóż, iż utworzyłam ranę na wewnętrznej części dłoni. Dłoń kapała na mój ukochany dywan, którego już nienawidziłam.


(*) 


- Halo ?.
- Dobry wieczór, czy dodzwoniłem się do pana Łukasza ?.
- Tak, o co chodzi ?. - wymamrotał 23 latek pijąc kawę
- Czy znał pan niejaką Katarzynę Clanss ?. - pytał głos w słuchawce
- Czy coś się z nią stało ?! - zakrzyczał przerażony strącając kubek z gorącą kawą
- Powtórzę pytanie : Czy znał pan Kaśkę Clanss ?.
- Oczywiście, że tak, ale o co chodzi ?! Czy stało się jej coś ?!
- Potwierdziło się, iż spędzał pan z tą dziewczyną bardzo dużo czasu i każda informacja na jej temat może być przydatna, proszę przyjechać do szpitala Jasielskiego na ulicy Lwowskiej. - rozłączył się
- KURWA ! - krzyknął lecąc do pokoju, przebrał szybko spodnie i wyleciał do garażu po motor. ,, O co może chodzić ?! Boże , Kaśka, w co ty się wpakowałaś ?! ''


(*)


- Pan Łukasz, prawda ?.
- Tak.
- Zapraszam - pokazał ręką mu drzwi, a potem krzesło. W pomieszczeniu byli sami policjanci
- Proszę nam powiedzieć, co robił pan dwa tygodnie temu , popołudniu .
- Tamto popołudnie spędzałem razem z Kaśką , ale proszę poczekać, o co tutaj chodzi ?.
- Czy pani Kasia, skarżyła się panu, że jest prześladowana, dostaje dziwne listy, ma myśli samobójcze i tym podobne ?.
- Niee. Znam Kaśkę od bardzo dawna, zawsze była osobą pozytywnie nastawioną do życia, nic nie mogło jej stanąć na przeszkodzie i zepsuć jej humoru ... Ale chwila... Chyba pan nie mówi, że ona popełniła samobójstwo ! - twarz chłopka zrobiła się jak ściana. Pielęgniarka przyniosła mu wody w kubku.
- Pani Kaśka była prześladowana różnymi listami i tym podobne. W ostatnich godzinach, próbowała popełnić samobójstwo, na szczęście pan Roman, ojciec, zadzwonił po karetkę. Pół godziny temu, ciało dziewczyny zostało porwane.
Łukasz podszedł do okna, chciał zaczerpnąć powietrza, nie wierzył w to co słyszy ...
- Rany Chryste ... - powiedział ostatkiem sił i stracił przytomność ... Zależało mu na dziewczynie...
- Siostro ! - zawołał komendant wychodząc na korytarz


(*)


Poczułam chłód. Obudziłam się pod starym drzewem , nie wiedziałam co ja tutaj robię. Dopiero po chwili, zdałam sobie sprawę, co się wydarzyło. Żałowałam, że nie udało mi się popełnić samobójstwa... W kieszeni spodni zaczął wibrować telefon. wyciągnęłam go : Łukasz . Nie spał ?.
- Tak ?. - zdałam sobie sprawę, że mam inny głos
- Kto odebrał ?. Halo ?. Kimkolwiek jesteś i co zrobiłeś z Kasią, nie daruję ci tego, słyszysz ?! Znajdę cię ! Zabiję cię ! - rozłączył się ... O co mu chodziło ... ?. Dobrze nie rozłączył się jeden dzwoni ktoś inny ... Nieznany numer
- Halo ?. - spytałam z chrypką. Mój głos wydawał się starszy, jakby należał do 50-cio letniego mężczyzny .
- Ty sukinsynu jebany , mówiłam ci, żebyś się odpierdolił, zobaczysz , jak cię komisja rozjebie ! - usłyszałam głos Pats i Caroline.
- Aha, miło mi, że wyzywacie swoją koleżankę - starałam się, by mówić nie chrypiąc
- Kaska , nic ci nie jest ! Jakie szczęście ! Gdzie jesteś ?!
- Nie mam pojęcia... W jakimś starym lesie...
- Mroczny Jar... Czekaj tam ...
Kolejna się rozłączyła.. Wstałam z kolan , powoli łapiąc równowagę. Chciałam się przejść po okolicy , może znajdę drogę ?.
Przedzierałam się przez setki krzaków, liści... Przeskakiwałam, przez kamienie, te mniejsze i te większe... Wreszcie z oddala ujrzałam starą chatkę z drewna, może akurat, ktoś tam mieszka, to, mogłabym poczekać, na polu zaczynało padać.. Usłyszałam parę krów i gdy podeszłam bliżej, zauważyłam bydło. Ktoś musiał dbać o rolę.
Zapukałam cicho do drzwi, lecz nie usłyszałam chociażby szmeru, oprócz muczenia krów. Może śpią ?. Zapukałam jeszcze raz i poczułam czyjąś rękę na ramieniu
- A gdzie ty ten swój nos wkładasz, co ?! Czego tutaj szukasz ?! - ujrzałam mężczyznę na oko na metr sześćdziesiąt ubranego w koszulę w kratę i stare poprzecierane jeansy.
- Ja ... Ja ... Ja tylko ... No ... Szukałam schronienia... Przed ... Deszczem .... Przepraszam, jeżeli przeszkodziłam... - wyjąkałam patrząc na mężczyznę. Gdzieś już widziałam tę mordę, tylko nie mam pojęcia gdzie...





Przepraszam, za krótką notkę, ale śpiąca jest, a wymyślałam ją pół nocy i o 04:13 chyba spać można pójść ;3

czwartek, 8 sierpnia 2013

III . DŁUGIE XD

Rozdział III 
czyli 
Pierwsza minuta może być ostatnia.
Dlatego ceń ją jak ostatnią. 

Po wypadku już trochę minęło. Nawet nie boli... Najgorzej jest, gdy siadam wieczorem na łóżku i czuję, że tak naprawdę, to nie mam już nic.. Nie ma do kogo zadzwonić, przytulić... Wyciągnęłam komórkę i weszłam w spis kontaktów. ,, Misiek '' . Kliknęłam na nazwę.. ,, Usuń '' . Palce mi drżały ... Nie mogłam tego wybaczyć.. Kochałam, lecz ... 
- Podnoś tą dupę, wychodzimy - usłyszałam głos Pats która wyrwała mnie z zamyśleń. Podeszła i podniosła żaluzje w oknach i otworzyła balkon wpuszczając trochę światła i powietrza
- Niee... - mruknęłam protestując
- Nie ma nie ! - podniosła mnie i zaprowadziła do łazienki - Weź prysznic i chodź. 
Zrezygnowana weszłam do środka. Popatrzyłam do lusterka, zobaczyłam w nim dziewczynę z tłustymi włosami w nieładzie, popisaną skórą markerem i starej poszarpanej szarej piżamie. Może i warto było coś zmienić ?. Ściągnęłam ubranie i weszłam do kabiny prysznicowej puszczając ciepłą wodę. Wyszorowałam całe ciało , po czym nalałam trochę szamponu na mokre już włosy. Przyjemnie było poczuć znów rozlewającą się ciecz po głowie. Spłukując włosy rozkoszowałam się ciepłem , które zaraz zniknie po otworzeniu drzwi. 
Gdy skończyłam się wycierać, otuliłam się czarnym ręcznikiem i chwyciłam za klamkę. Wtedy poczułam jednak czyjś wzrok, ale pamiętałam , że wchodziłam tutaj sama. Odwróciłam się z lekką niepewnością i zobaczyłam chłopaka mniej więcej na 17 - 18 lat , z czarnymi włosami i złotymi oczami. Był ubrany na czarno, bardziej pod rock, zaśmiał się po czym zniknął. Pisnęłam i wyleciałam niczym fajerwerki w Sylwestra do pokoju. 
- Co ty, ducha zobaczyłaś ?. - zapytała widząc moją minę
- A żebyś kurwa wiedziała ... 
- Przywidziało ci się.. - widząc jej minę miałam pewność że mi się NIE PRZYWIDZIAŁO . Podeszłam do niej i wzięłam reklamówkę którą trzymała w ręce. Ubrałam jej zawartość, nie zwracając uwagi nawet na to , co ubieram. Usiadłam na pufie, a Pats zajęła się moimi włosami. Nie mogłam nawet popatrzeć do lusterka co ona robi. Pf. Czułam tylko ciepło suszarki, wosk w płynie i szczotkę, reszty określić nie potrafię... 
- Koniec. - powiedziała z triumfem . 
Wstałam i podeszłam do lustra , które było przymocowane do brązowej szafy w pokoju obok. Przede mną stała rudowłosa piękność ze ściętą grzywką - dziwne, nawet nie czułam nożyczek - ułożoną w stylu emo ; scene , ubraną w sukienkę z białą górą i czarną spódnicą i czarnymi szelkami a do tego czarne trampki i naszyjnik z trupią czaszką. Nie mogłam uwierzyć, że to ja... Nawet nie dała mi nic powiedzieć, już złapała mnie za dłoń i pociągnęła za sobą . 

(*) 



- Kurwa! - krzyknął w przestrzeń pustego strychu. Rzucał się po ścianach, po pudłach, skakał i wieszał się, słuchał muzyki , starał się zapomnieć. Lecz znalazł stare zdjęcie.. Gdzie byli szczęśliwi... 
,, Kurwa, jaki ja jestem głupi! '' - pomyślał 
- Nie zaprzeczę ... - usłyszał za sobą czyjś głos. Przestraszony odwrócił się i dostał czymś w głowę. 


(*) 


- Kaśkaa ! No chodź, błagam! - zaśmiała się
- Nie ! - protestowałam . Nie chciałam iść nad rzekę, za dużo ludzi w takie ciepłe dni.. Pats się wkurzyła i chciała mnie złapać za ramię, za to złapała mnie za szelki od sukienki. Chyba tego nie zauważyła, bo ciągła mnie i ściągała ze mnie kieckę. 
- Oj Pats, Pats. Nie ładnie tak koleżanki rozbierać - usłyszałam męski głos. Przestraszyłam się, bo moja kreacja była ściągnięta do bioder, że mój biustonosz był na wierzchu. Dziewczyna usłyszała też to zdanie i odwróciła się . Zobaczyła że w ręce trzyma tylko ramiączko, a nie moje ramie. Biegiem rzuciła się na mnie ubierając mi znowu to , co zdjęła.
- Cześć Monika ... - przywitała się
- PATKA ! Czemu ja tak cierpię ?! 
- No dlatego, że .. A nie, to nie... To pewnie ... A nie, to też nie... No ... Dla zasady . Oj Maciejka, przepraszam. 
- Pats która ma uczucia ! Tego w kinach jeszcze nie puszczali ! - zaśmiał się 
- To było chamskie ! - krzyknęła i zaczęła go bić różą którą zerwała w ogródku. 
- Tak poza tym, jestem Maciek, a ty pewnie nazywasz się Piękna - powiedział do mnie, a ja poczułam , że się czerwienię 
- Maciek... 
- Oj no Pats ! Nie psuj mi podrywu ! - powiedział zrezygnowany 
- Kaśka jestem - wyszeptałam zawstydzona 
- Oj, Kasia. Jakie piękne imię, jedno z najpiękniejszych na świecie
Wkurwiłam się. NIENAWIDZĘ JAK KTOŚ NAZYWA MNIE KASIA !  
Rzuciłam się na chłopaka i powaliłam go na ziemię . 
- Za co to ?! - spytał bolącym głosem chłopak 
- Ona nienawidzi jak ją się nazywa Kasia - powiedziała Pats leżąc ze śmiechu. 


(*) 


- Ja pierdole, jakie gorąco - usłyszałam Maćka , który szedł po mojej lewej. Ściągnęłam swoją czapkę i okulary i ubrałam mu je - Dzięki, ale ty też musisz coś mieć - stwierdził z uśmiechem oddając mi czapkę 
- Zakochani - zaśmiała się Pats , ale widząc nasze spojrzenia dodała - No przepraszam, mam fazę ! 
- Dobra, tu schodzimy - powiedziałam, widząc zejście z wałów w krzaki . Już słyszeliśmy szum rzeki. Chciałam się trochę opalić, bo wyglądałam, jak trup. Pierwsza zeszła Pats, potem Maciek, a teraz ja. Schodziłam powoli , lecz zahaczyłam sznurówką o korzeń i sturlałam się z górki na nic nie wiedzących znajomych. 
- Szlag, czuję się, jakby jeleń mnie potrącił - powiedziała Pats
- To tylko ja - zaśmiałam się. 
Usłyszeliśmy nagle muzykę, zaciekawieni wstaliśmy i weszliśmy na piaszczysty teren nad rzeką. Zobaczyliśmy naszą kochaną ciemną blondynkę o granatowym spojrzeniu .
- Carolineee ! - krzyknęłam i rzuciłam się na dziewczynę która stała do mnie tyłem. Obie wylądowałyśmy w wodzie
- Kaśka ?. - spytała zdziwiona , gdy leżała pode mną 
- Tag kochanie - odpowiedziałam ze śmiechem pomagając jej wstać 
- Wy wyglądacie prawie tak samo - powiedział Maciek z wyrazem na twarzy niczym O_O 
- Tag ! - krzyknęłyśmy razem z Caro 
- Łapaj - koleżanka rzuciła mi worek. Już wiedziałam co tam jest . Przebrałam się przy nich, nie zwracając uwagi na chłopaka. Razem z Caro ćwiczyłyśmy układ taneczny, Maciek z Pats siedzieli na kamieniach we wodzie rozmawiając, gdy nagle usłyszeliśmy głośne 
- NIECH ŻYJĄ WAKACJE ! 

*PLUM* 

Ktoś skoczył ze skał do rzeki. Wszyscy podbiegliśmy w miejsce, gdzie ktoś zniknął w wodzie. Maciek wyciągnął ciało chłopaka na brzeg 
- Damien ! - krzyknęła Pats i pobiegła do chłopaka. Widząc, że stracił przytomność zadzwoniła szybko po karetkę. 
- Kurwa ! - usłyszeliśmy za sobą jeszcze jeden głos - Damieeen ! Kurwa gdzie jesteś ! - odwróciłam się i zobaczyłam Dominica, który wybiegł z krzaków. Caro i  Pats zaciekawione , co mnie zdziwiło spojrzały w tym samym kierunku . 
- Kaśka ... - powiedział cicho 
Maciek popatrzył cicho na ,, siostrę '' która kiwnęła mu głową 
- Odejdź stąd - wyszedł na przód 
- Ponieważ ?. 
- Odejdziesz stąd sam, czy mam ci pomóc ?. - spytał grzecznym tonem 
- Pomóż - odpowiedział pewny siebie
Oboje w tym samym tempie rzucili się na siebie. 
Gdy widziałam , jak mój nowy znajomy nie miał sił, postanowiłam wkroczyć. 
- Kaśka nie ... - Caroline mnie chwyciła za rękę. 
Popatrzyłam na nią i dałam sobie spokój. Lecz po chwili wyrwałam rękę i rzuciłam się na Dominica, który trzymał nóż przy gardle Maćka. Poczułam na klatce zimny wiatr, a moje serce, zawsze otwarte zamieniło się w zimne, które już niczym się nie przejmowało. 


(*) 


Usiadłam na długich schodach . Byłam sama. Głowę spuściłam , opierając się na kolanach ... Nie mogłam w to uwierzyć, moi przyjaciele .... Co ja w ogóle robię... ?. Damien leży w szpitalu ... Dominica pobiłam, chociaż należało mu się... Pats , Caroline ... Siedzą przy Damienie, a ja ... ?.  Co ja chcę osiągnąć ... ?. Usłyszałam, że ktoś usiadł obok mnie, ale nawet nie podniosłam głowy 
- Kłólićku ( od autorki : To jest zmutowane Króliczku xD ) , nie zamartwiaj się ! 
,, Kłólićku '' ?. 
- Łukasz ... ?. - podniosłam głowę i zobaczyłam ciemnego bruneta ubranego w koszulę w paski i jasnozieloną kurtkę , w jeansy i adidasy - Łukasz ! - krzyknęłam przytulając się do niego . Lecz po chwili, zrozumiałam, co zrobiłam i wycofałam się 
- Oh, Kłólićku - zaśmiał się i pomógł mi wstać. 


(*) 


- No i wiesz, ta gałąź go tak przytrzasnęła - wybuchliśmy śmiechem. Siedzieliśmy teraz na jednej z licznych ciemnych drewnianych ławek w parku, przy samej fontannie, która dawała trochę chłodu. Zdjęłam torbę i położyłam obok jego kurtki. Poszłam do kosza wywalić chusteczkę, która mi została po lodach. Gdy odwróciłam się, poczułam coś chłodnego na klatce piersiowej i zorientowałam się , że mój towarzysz potknął się i wypaprał mnie lodami. Mogłam się tego spodziewać. Podrywacz. xd 
- Oh, psieplasiam. Alee wiem jak Ci pomóc ! - krzyknął i łapiąc mnie na ręce wrzucił do fontanny - Nium, a teraz będziesz musiała zdjąć koszulkę , hie hie ! - jebany 23 latek . xd 
- Ale pomóż mi wyjść - krzyknęłam, udając że ślizgam się po śliskich płytkach w środku. Chłopak przybiegł i podał mi rękę, chwyciłam ją i wciągnęłam biedaka do środka - No, teraz ty też będziesz musiał zdjąć koszulkę , haha ! 
Taplaliśmy się tak , aż nagle nastał wieczór 

*DRYŃ* 

Usłyszeliśmy telefon.
- To mój - zaśmiał się 
Pomógł mi wyjść ze środka i podeszliśmy do ławki 
- Halo ?. Tak, wiem, wiem. * śmiech * Już będę . No nie wiem . Tak, przyjdę. Ale zostaw je. No kurwa! - odłożył telefon. Popatrzyłam na niego pytająco - Będę musiał zaraz wracać do domu, bo kuzyn chce moje walizki rozpakować 
- Przyjechałeś na kilka dni ?. - zapytałam z wyszczerzem na ryju 
- Specjalnie dla ciebie - puścił mi buziaka 
- Jak ja Cię kocham - zaśmialiśmy się. Łukasz zarzucił na mnie swoją kurtkę, żeby było mi ciepło. I wracaliśmy, opowiadając sobie różne rzeczy . 


(*) 

- No to żegnam cię Słodziaku - powiedział , gdy staliśmy już pod moim domem 
- No niestety - przytuliłam się. Byliśmy już na szczęście wysuszeni. - Dobrych snów Kłólićku - dał mi buziaka w policzek i poszedł puszczając mi jeszcze oczko. Usiadłam na huśtawce. Zawiało dziwnie zimnym wiatrem, więc weszłam do domu. 
- Cześć tato - przytuliłam się do niego, zastając go w kuchni 
- Czeeść Słońce - pocałował mnie w czoło - Ładna kurtka - zaśmiał się dając mi ciekawskie spojrzenie 
Zaśmiałam się
- Kolega mi pożyczył, bo było zimno no a nie chciał, żebym się przeziębiła 
- Materiał na męża normalnie . Ah, właśnie, Masz list. 
Byłam zdziwiona, rzadko bardzo dostawałam listy. 
- Dzięki - wzięłam go i poszłam do swojego pokoju. Powiesiłam kurtkę Łukasza na drzwiach od szafy, a sama usiadłam na pufie i wzięłam laptopa na kolana. Uruchomiłam go i wzięłam się za otwieranie listu. Nie było nadawcy, dziwne. Wodziłam z początku palcem po krańcach listu. Wyczuwałam coś niepokojącego. Czasem ma się takie odczucia... I już.. Raz kozie śmierć. Otworzyłam kopertę, z zaskoczeniem stwierdzając, że w środku nie znajduję się kartka ze słowami, lecz... Jakaś fotografia.. Bez zbędnych podejrzeń, zaciekawiona wyjęłam zdjęcie, które momentalnie wzbudziło zdziwienie na mojej twarzy. 
Zdjęcie przedstawiało mnie.. Na schodach, przed przyjściem Łukasza.. Ktoś musiał mi zrobić zdjęcie z chodnika, no ale, dostrzegłabym światło, jakiś dźwięk, czy coś.. No cholera jasna ! Przecież kurwa zauważyłabym coś niepokojącego naprzeciw mnie !. Fotografia została oprawiona w żałosne czerwone serduszka. Czyżbym miała jakiegoś wielbiciela ... ?. Może Dominic robi sobie znowu nadzieje... ?. Albo Łukasz, zanim usiadł... ?. Odwróciłam znalezisko, widząc z tyłu staranne pismo, które widziałam pierwszy raz na oczy : 
,, Jesteś piękna. Jesteś moja. Przywłaszczyłem Cię. '' 
Kurwa, to pewnie Dominic za to, że go dzisiaj skopałam. Wyciągnęłam telefon i znając numer na pamięć zadzwoniłam, wyjaśnić tą sytuację. 


WYŁĄCZONY TELEFON. 
KURWA 

Dobra... Chory typ... 
- Kasiaaa ! Kolacjaaa ! - usłyszałam  
- Idę tatoo ! 
Wyrzuciłam zdjęcie do śmietnika, nie zawracając sobie nim uwagi, poszłam na kolację. 


(*)


Duszna noc dawała mi się we znaki. Właściwie nie mogłam zasnąć. Przekręcałam się co chwila z boku na bok, aż w końcu ułożyłam się na stercie poduszek, niemal w pozycji siedzącej. Przymknęłam powieki, odnajdując spokój. Powoli odczułam, jak odpływam. Lecz zaraz poczułam się po prostu nieswojo... Otworzyłam jedną z powiek, widząc w ostatnim momencie ruch zasłony, oraz chudą, przerażającą, niemal kościstą dłoń, która tą zasłonę ruszała. Jednak gdy z przerażenia, podniosłam głowę, wszystko ustało. Tak po prostu.. Jakby nigdy nic. 


(*)


- Dobra, moja droga, z kim tak korespondujesz ?. - spytał mnie tata, unosząc brew do góry, co miało oznaczać zaciekawienie, a wyglądało dość kiczowato. 
- Ja .. - nie wiem czemu, nigdy nie mieliśmy przed sobą z tatą tajemnic, ale nie chciałam mu o tym mówić. Miał swoje problemy - Po prostu... Sms'y są przereklamowane. - zaśmiałam się mając nadzieję, że nie słyszał nerwów w moich głosie. KURWA, ZNOWU MI COŚ WYSŁAŁ ?! 
Odebrałam list od ojca i popędziłam do swojego pokoju. Co ?. Tym razem zrobił mi zdjęcie, kiedy sikam pod krzakiem nad jeziorem dzisiaj ?! Wkurwiona jestem. DLACZEGO WŁAŚNIE JA ?! Tym bardziej, że wcale mi to nie schlebiało ... Raczej zaczęło mnie to przerażać.. Od razu po dotyku poznałam, że to kolejne zdjęcie. Koperta była za sztywna na kartkę papieru. Nie czekając dłużej, zajrzałam do środka. Ujrzałam, co przedstawia fotografia, w tym momencie odrzucając je, jakby parzyło, a jednocześnie wydałam z siebie głośny krzyk. O mój Boże... Momentalnie zaczęłam drżeć. 
Panikuję. 
Drżę.
Panikuję. 
Płaczę. 
Schowałam twarz w dłoniach, tkwiąc tak przez kilka minut. Dopiero potem zdecydowałam się spojrzeć jeszcze raz na zdjęcie. 
Jest ciemno.
Śpię. Prawie na siedząco, dzięki warstwie kilkunastu poduszek. Po mojej minie, widać, że sen przechodzę z niepokojem. 
Jestem w pokoju. 
Śpię w swoim łóżku. 
Zdjęcie zostało wykonane ... OBOK OKNA. Prawdopodobnie w miejscu, gdzie wisi odsłonięta zasłona ... 
Cholera jasna. 
Zaraz słyszę krzyk taty. 
- Kasiu, córeczko, jadę do cioci Alexy, miała jakiś atak i chciała popełnić samobójstwo !. - po jego głosie słyszę, że jest przybity. Zdecydowałam się uporać z tym sama, nie chciałam zadawać mu jeszcze więcej zmartwień. W końcu, to jego siostra ... Więc pocałowałam go tylko w policzek na pocieszenie. Po chwili usłyszałam głos zamykanych drzwi i silnik odjeżdżającego samochodu. 
ON był w moim domu ... 
ON był w moim pokoju ... 
Uniosłam wzrok na czarne zasłony .. 
Przebiegła mnie przerażająca myśl : Nie zasnę dzisiaj. 


(*) 


- Kaśka, jest po północy, powinnyśmy się zbierać już do ciebie - powiedziała Caroline. Ledwo ją usłyszałam, przez głośną muzykę na dyskotece. 
- Tak - uśmiechnęłam się - Daj mi jeszcze pięć minut, okej ?. Skoczę tylko do toalety.. 
- Jasne, będę czekała tutaj , albo przy barze. 
Widziałam, jak odchodzi w stronę baru do przystojnego kelnera. 
Zaśmiałam się i ruszyłam w stronę łazienki, przepychając się przez przepoconych, roztańczonych imprezowiczów. W końcu odnalazłam drzwi ,, DAMSKA TOALETA " . Weszłam, z ogarniającą mnie ulgą. Muzyka ucichła. Chłodniejsze powietrze przyjemnie muskało moje ciało. Podeszłam do lustra, oglądając się w nim. Poprawiłam makijaż i włosy, po czym umyłam dłonie. Do środka nieoczekiwanie wszedł chłopak. 
,, O nie. To ten który się do mnie dostawiał '' - pomyślałam . Przewróciłam oczami.
- Zostaw mnie, nie jestem zainteresowana. 
- Posłuchaj ... Masz świetne ciało, po prostu ... Daj się pocałować. - odezwał się już lekko podbity.
Wyminęłam go, lecz ten schwytał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Nie wiem nawet kiedy, poczułam jego wargi na swoich. Popchnęłam go z obrzydzeniem. 
- Zostaw mnie ! 
Wykrzyczałam, po chwili zawtórował mi inny głos. Ale on .. Nie był ani mój .. Ani tego chłopaka .. 
- Jest moja... Przywłaszczyłem ją ... - rozległ się przerażający krzyk.
Potem patrzyłam ze strachem, jak natrętny chłopak jest ... " Pomiatany " .. Jak coś, niewidocznego dla moich oczu, rzuca nim non stop o ścianę, aż na sam koniec wokół niego rozlewa się szkarłatna ciecz. KREW. 
- O mój Boże ! - wykrzyczałam na cały głos. 
- Kaśka, chodźmy już do doo ... Co tu się stało ?! - Caroline weszła do łazienki i zobaczyła martwe ciało w kałuży krwi.. 
- No.. On się przystawiał do mnie i .. Coś go rzuciło a ścianę .. 
- Kurwa, zaczyna się ... Pats ?. Zaczęło się, trzeba coś zrobić - usłyszałam jak moja towarzyszka rozmawia przez telefon... Popatrzyłam na nią pytająco
- CHOLERA JASNA, CZY MOŻECIE MI WYTŁUMACZYĆ CO SIĘ TUTAJ DZIEJE ?! 


(*) 


Siadłam do stołu, ubrana w piękną, krwistoczerwoną suknię. Na przeciwko mnie, siedzi również elegancko ubrany mężczyzna. Chwytam w dłonie sztućce i uśmiecham się do Niego porozumiewawczo. Ów mężczyzna nie ma twarzy.. Znaczy w pewnym sensie ma, ale dziwną.. Jednak mnie to nie dziwi.. Ani nie przeraża .. Czuję głód.. Przejeżdżam językiem po wampirzych kłach. 
Mężczyzna unosi pokrywkę, pod którą znajduje się nasza kolacja. Zniecierpliwiona czekam na danie. Spuszczam wzrok, na przerażoną twarz chłopaka z clubu, który wcześniej próbował mnie uwieść. 
,, Proszę, zostawcie mnie !. Jesteście chorzy !. Zupełnie bez serca !. Co wy ode mnie chcecie ?!. Po co wam noże ?!. POMOCY !. " 
Mój śmiech, rozbrzmiał po całym pomieszczeniu. 
- Damy pierwsze - usłyszałam głos mężczyzny, który się uśmiechał
Kiwnęłam głową .. I .. Zaczęłam odkrajać .. Rękę Creepa, bo tak miał na imię owy chłopak. Jego krzyk, był ukojeniem dla moich uszu. Uniosłam ją, pozwalając, by krew kapała na moją twarz... Językiem oblizałam usta, uśmiechając się uwodzicielsko, jakbym miała nakręcić tym swojego towarzysza. 
Następnie... 




-------------------------------------------------------------

Hmmm ... Jak myślicie ?. Co będzie dalej ?! Co będzie ,, Następnie ...'' ... ?. To w następnej notce ; 3 


--------------------------------------------------------------

,, Nie chcę odwiedzin, chyba że masz dla mnie lek na receptę (...) . Ile trzeba tego zażyć, żeby nie chcieć umrzeć ?! '' 
/ Zeus - Hipotermia / 

niedziela, 30 czerwca 2013

ROZDZIAŁ II
CZYLI
,, PRAWDZIWA MIŁOŚĆ NAJCZĘŚCIEJ
ROZPOCZYNA SIĘ OD PIJAŃSTWA '' 


- Skarbieeeeee... Wstawaj noooo... - usłyszałam ciche mruczenie nad uchem i poczułam jego ciepłą dłoń na policzku
- Jak śmiałeś wtargnąć na mój teren prywatny ?. - zapytałam oburzona odwracając się plecami do niego
- Twoi rodzice - odpowiedział szybko z wyszczerzem na twarzy
- Vrr ... Ale dzisiaj piątek ! JA CHCĘ SPAĆ ! - krzyknęłam
- Ej! Piątek piątkiem, ale do szkoły chodzić musisz !
- Wcale że nie - nacioągnęłam kołdrę
- No to chociaż wstaań - powiedział niechętnie - I się ubierz, oczywiście - dodał ze śmiechem
- Po co ?. A tak w ogóle to ty lepiej zapierdalaj do szkoły - wymamrotałam
- Pfhah ! Myślisz, że zostawię cię samą ?! Jeszcze czego !
- Eheeeem
- Coś ty taka markotna dzisiaj ?! Okres masz czy co ?!
- Dominic, goniła cię kiedyś doniczka ... ?.
- Tak, a co ?.
Na te słowa szybko podniosłam się, żeby popatrzeć w te jego urocze ślepia
- No wiesz ... Nie ogarniam dzieffczynek kiedy mają okres - zaśmiał się robiąc ponurą minę
- Złe Stworzenie z ciebie ... - mruknęłam
- Ah tak ?! Czyli nie chcesz, żebym cię przytulił ?!
- Możesz być Złym Stworzeniem, ale przytulić mnie możesz  - skubaniec położył się już na moim łóżku. Rzuciłam się na niego i wtuliłam się w jego klatkę piersiową
- No to jakie plany na dzisiaj ?. - usłuyszałam głos mojego taty w drzwiach. Przestraszyłam się trochę. Ale jednak zdziwiło mnie to, że nie ma go w pracy jeszcze
- Zgodnie z planem - powiedział spokojnie mój towarzysz
- Tak jest kapitanie - zaśmiał się po czym wycofał się z pomieszczenia
- Czy ja oczymś nie wiem ?! - spojrzałam lekko przerażona startując do niego z poduszką
- Hmmm ... Zawieziemy cię windą do nieba !
- Ją to raczej windą ale do piekła
Odwróciłam się i zobaczyłam Kat . Rzuciłam się ją przytulić . Tańczyłyśmy jak dwa pijane pingwiny
- Kaśkaa ...
- Hmm ... ?.
- Wiesz, że nadal masz na sobie majtki ?. - dziewczyna się zaśmiała . Szybko spojrzałam w dół i zobaczyłam swoje żółte majteczki z zieloną koronką i żabką na tyłku
- Mogłabyś wreszcie dorosnąć - zobaczyłam Pat wychylającą się zza Kats.
- Mogłeś mi powiedzieć, bym się chociaż ubrała - pierdolnęłam poduszką Dominika w łeb
- Mówił ci, że mogłabyś wstać i się ubrać - usłyszałam Damiena
- A ty to won mi stąd - Dominic przytrzasnął nos koledze w drzwiach zamykając je
- Damien, cichaj prawiczku! - krzyknęłam a wszyscy się zaśmiali
- Dobra idźcie, dajcie jej się ubrać
- A ty ?. - zapytałam patrząc na mój ideał
- Zostaję - wyszczerzył usta w uśmiechu pokazując swoje równe zębiska xd
- To nie fear!
- Sio ! Ona jest moja !
- Mogę już ?. - spytałam ze śmiechem
- Czekaj ... Damien ! Wykurwiaj ty cwelu od tej dziurki od klucza!
- Kurwa, kapł się!
Wywróciłam oczami. Mogłam się tego spodziewać.


(*)


,, Przepraszam, ale dzisiaj wyjeżdżam do Sandomierza.
Wracam za tydzień ''
Czarnowłosy mężczyzna odczytał wiadomość na ekranie swojej białej nokii . Przeklnął. Wszedł do kuchni . Na stole leżały papiery rozwodowe.
- Cholera - rzucił nimi w kąt. Nie miał ochoty zawracać sobie nimi teraz głowy. Wyjął z lodówki pepsi i wziął kilka głębokich łyków z gwinta zimnego napoju. Podszedł do szafki i narzucił na siebie czarną bluzę i czerwone trampki
- No to nakurwiamy do Sandomierza - powiedział sam do siebie wychodząc z domu. Gdy wsiadł do auta poczuł się wolny. Nie musiał nikomu spowiadać się z niczego. Podobało mu się to.

(*)


- Kaśka ?.
- Nie ma !
- Pats ... Kats .. I Kaśka... - mruknęła
, Stchórzyły ?. '' - pomyślała uśmiechając się do siebie. Wreszcie trochę spokoju. Ale ...
- Ma być cisza jak wrócę ! - rykła łamiąc KOLEJNĄ linijkę na plecach ucznia. Wyszła.


(*)


Matematyczka wparowałą bez pytania do gabinetu
- Pani Agniesko! Kaśki i jej cholernej bandy nie ma dzi...
- Wiem o tym - odpowiedziała łagodnie przerywając tamtej
- Ale ...
- Nie ma żadnego ale! To, że jej nie ma to wiem ! Właśnie miałam iść do ciebie, a to, że nie poczekałaś tych cholernych paru minut i przywlokłaś tutaj swoją zapchloną dupę, to nie moja wina! A teraz z łaski swej nie odzywaj się tylko wypierdalaj na górę! - krzyknęła kobieta pokazując ręką drzwi . Pani Janina wyszła. Co mogła innego zrobić ?. Stanęła na czarnym korytarzu . Oniemiała. Jeszcze nigdy nie została tak potraktowana.. A pracuje tutaj od dobrych poonad 20 lat ... Tych cholernych 20 lat ...


(*)


- Cholera - jęknęła popijając kawę. Opadła na skórzany fotel. Wpatrywała się w okno. Ciężko było jej to strawić. Wzięła zdjęcie swojej siostry do rąk
- Eh ... Czemu to jest takie trudne Emily ... ?. Czemu mi nie powiedziałaś ?. - jej wzrok uciekł w pustą przestrzeń gabinetu
Jeszcze nawrzeszczała na matematyczkę, ale przecież ktoś musiał chronić Kaśkę ... W końcu była jej ciocią ... Od dzisiaj, ale była ...


(*)


- Jedno nielegalne , drugie nielegalne, ale w połączeniu jest bardzo łatwopalne! - w samochodzie było słychać wesołe krzyki
- A pan, panie Clanss ?. Może pan coś zaśpiewa - zaproponował Damien
- Ja nie wiem ... Chyba słucham innej muzyki niż wy ... I w ogóle ...
- Oj no ... Tato ... - popatrzyłam na ojca
- Hm ...
- Prosimy !
- Oj no dobrze ...
,, Moja drużyna nie miała nic, dziś lecimy po wszystko
W górę giwery skurwysyny, czysty destroy
Silni jak nigdy, wkurwieni jak zwykle
Nasza prawda ponad każdą, nasz upadek nie twój biznes
Nie miałem nic, dzisiaj lecę po wszystko
W górę giwery skurwysyny, czysty destroy
Silny jak nigdy, wkurwiony jak zwykle
Moja prawda ponad twoją, mój upadek nie twój biznes'' ( Od autorki ;d Tekst piosenki too Gruby Mielzky - ,, Silny jak nigdy wkurwiony jak zwykle '' ) - zarapował śmiejąc się - No co tak patrzycie ?. Czy coś nie tak ?.
- dodał widząc nasze zdziowione miny
- CZY TO BYŁ MIELZKY ?! - Dominic zapytał z niedowierzeniem
- Owszem - zaśmiał się
- Ja chcę takiego tatę jak ty !
- Mój ! - zaśmiałam się


( * )



- Hey, tu Damien . Zostaw wiadomość, oddzwonię potem . Nara .
- Damien ? Mieliśmy się spotkać dzisiaj. Będę czekał przy kawiarnii Parkowa za mostem - rozłączył się chowając telefon do kieszeni . Usiadł na kamieniu . Trampkiem uderzał w taflę wody . Czekał /


(*)


Wysoka blondyna wychodziła z budynku kierując się do czarnego samochodu , gdy dopadł ją głos za sobą , Odwróciła się i zobaczyła dość wysokiego chłopaka o czarnych włosach
- Tak ?. - zapytała niepewnie
- Możemy porozmawiać ?.
- Tak, o co chodzi ?.
- Chodzi o panią Janinę. Ja nie chcę nic mówić , ale ona zaczyna być agresywna - odwrócił się ściągając koszulkę. Jej oczom ukazało się wielkie spuchnięcie od linijki
- Rafał, tak ?. Wsiadaj do samochodu - wiedziała, że tak będzie .


(*)


Kolejne wibracje telefonu obudziły mnie . Zdziwiłam się trochę, bo moja koma została w torbie. Niechętnie otworzyłam oczy i ujrzałam Dominica wpatrującego się w coś za oknem . Ostrożnie odwróciłam głowę, żeby nie wyrwać go z zamyśleń
,, WTF ?! '' pomyślałam gdy zobaczyłam śpiącego Damiena tulącego się do mnie  z ... PLUSZOWĄ MAŁPKĄ !
- Ty skurwielu jebany bez uczuć chuju pierdolony telefon ci dzwoni ! - krzyknęłam mu do ucha . Automatycznie się obudził z krzykiem wyrzucając pluszaka za uchylone okno . Dominic odwrócił się i zobaczył jeszcze przerażonego Damiena który się do mnie tulił i trzymał jedną ręką moje cycki.
- Damien ... CO TY DO CHOLERY ROBISZ Z MOJĄ DZIEWCZYNĄ ?! - krzyknął biorąc mnie do siebie na kolana
- Moja małpka ! - popatrzył za okno
- Uciekła od ciebie. Widzisz, nawet ona ma cię dość - rzuciła Pats rumieniąc się myśląc o przytuleniu się do Damiena.
- Moja małpka !
- Moja dziewczyna ! - zadarł się Dominic piorąc Damiena po łapach .



(*)


- No popatrzcie, kogo my tu mamy ! - usłyszałam za sobą głos, gdy wychodziłyśmy z Kats z jednego z butików.
- Znamy się ?. - zapytałam patrząc krzywo na chłopaka. Nieznany mi osobnik odwrócił się i podniósł koszulę
- MATT ! - rzuciłam si e na niego . Ten tatuaż poznam wszędzie. <3
- No już, już - zaśmiał się
- Kats, to mój kuzyn Matt , Matt to moja BeF'ka Kats
- Czeeść - powiedziała speszona Kat
- No hey - zachichotał 
- Co cię tu sprowadza Kocieee ?! - zaśmiał się
- Przyjechałam ze znajomymi  
- Ahh ... Rodzinka chyba nie uwierzy jak im powiem że tu jesteście. Musicie przyjechać dzisiaj do nas! 
- Jasne ! Z chęcią , powiem dzisiaj tacie o tym  
Zaśmiał się . Wyciągnął z kieszonki spodenek aparat i dał go Kats. Unieśliśmy ręce do góry a on mi dał buziaka w policzek
- Uśmiech ! - krzyknął fotograf rodzaju żeńskiego ( XD ) 

PSTRYK

- Brawo, brawo, brawo - usłyszeliśmy klaskanie w dłonie . Kątem oka zauważyłam Dominica i Damiena 
- Dominic - krzyknęłam i zaczęłam biec w stronę chłopaka - Kochanie, poznaj Matta, to jee... - chłopak przerwał mi trącając mnie na bok, na szczęście jego kolega ma dobry refleks  .  Patrzyłam jak mój chłopak szedł w stronę Matta . Chwilę tak stał i zaczął go bić . Szybko skoczyłąm przed Matta by zasłonić go , poczułam bolesny plask na policzku
- Dominic ! Opanuj się - krzyczeli Kats i Damien próbując go powstrzymać
- Na chwile cię zostawiam, a ty mnie już zdradzasz ?!
- Dominic ! Matt to mój kuu ... - zachwiałam się pod naciskiem umięśnionych ramion chłopaka - Aaaa ! - Usłyszałam tylko pisk opon, głuchy stukot, przeszywający, tępy ból czaszki ... Czułam, jakby całe ciało rozkładało mi się na kawałki
- Coś ty zrobił mojej kuzynce ?! Ty pierdolony kutasie ! - usłyszałam głos Mattheusa , ale wszystko docierało do mnie, jakbym była pod wodą i spływała w dół i w dół, aż nagle opadłam na samo dno , gdzie już nie słyszałam ... Nawet własnych myśli ...


---------------------------------------------------------------------------------------------------

Poznam Cię z miłością naturalną
Niedotykalną i nieprzewidywalną
Poznam Cię z miłością symetryczno-liryczną
I niekoniecznie czystą <3 <3 <3 <3
/ Enej - Symetryczno - liryczna /

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział I Biczys ;3

Rozdział I 
,, Pechowy Pech '' 


- Ahh ... Wreszcie ciepło - powiedziałam biorąc głęboki wdech wychodząc z domu. Popatrzyłam na telefon . 6:23 rano . Nie ma to jak poranne wyjście do szkoły. Uśmiechnęłam się wkładając słuchawki do uszu. Poklepałam Czarną po grzbiecie czując jej mokry język na dłoni. Uśmiechnęłam się i wyszłam. Skierowałam się chodnikiem w dół w stronę już dawno nieużywanych torów kolejowych. Spuściłam głowę. Widziałam tylko moje ruszające się czarne trampki i błysk ćwieków w słońcu, gdy nagle zobaczyłam jakiś ruch z boku. Podniosłam głowę i zobaczyłam go. Stał , opierając się o barierkę schodów. Uśmiechał się łobuzersko patrząc na wyświetlacz komórki. 
- Bu ! - krzyknęłam zachodząc go z tyłu i rzucając mu się na szyję.
- Heeej - powiedział odwracając się i łapiąc mnie w tali. Zakręcił dookoła śmiejąc się
Złapałam go za rękę i zapytałam
- Idziemy ?
- Jasnee - pocałował mnie w pliczek i poszliśmy 

(**)

- Dominic, wreszcie jesteś! - usłyszeliśmy ciepły głos - Zaraz się zaczyna!
- Goń - pocałowałam go i popchnęłam lekko w stronę kumpla
- Już chcesz się mnie pozbyć? - popatrzył na mnie z udawanym smutkiem
- Damieeen! - zawołałam ze śmiechem 
- Okej Mała - zachichotał i pociągnął Dominica za kaptur 
- Aaa ! Puuszczzaaaj ! Kurwaaa ! Wpadnę po ciebie po szkolee ! - usłyszałam odgłos bójki gdy znikali już w cieniu liceum. Zaśmiałam się , widząc jak Dominic udawał że dusi Damiena. 
Skierowałam się w stronę swojego gimbazjum -,- 

(**) 

- Kaśka , jesteś wreszcie, już myślałam, że cię tam zgwałcili! - usłyszałam głos koleżanki która na dzieńdobry zabrała mi czapkę i wyrwała słuchawki z uszu. Włosy uniosły mi się do góry, niczym balon z helem 
- Cześć - mruknęłam wyrywając jej czapkę - Poza tym jest dopiero 6:50 . Wcześnie.
- Chodź do tyłu - nawet nie czekała na moją zgodę tylko pociągnęła mnie za rękę za budynek - Musimy porozmawiać poważnie - popatrzyła na mnie i już wiedziałam że to coś ważnego. Zaszłyśmy za drzewa gdzie na kamieniach siedzieli już Caroline z Conradem . 
- Czeeść - przywitałam się
- Siemaa - odpowiedzieli 
Usiadłam jak zwykle na oponie, a Pats na stoliku przy okazji strącając czekoladowego shake. Caroline się skrzywiła
- Chodzi o Kats - popatrzyła na mnie
- Co z nią .. ? - zapytałam . 
- Nie daje znaku życia od weekendu 
- Ja z nia pisałam sms'y w piątek ... - przyznałam się z poczuciem winy, Wiedziałam, że moje zachowanie sprawiło zniknięcie Kats. Wszyscy popatrzyli na mnie.
- O co poszło ? - zapytała niepewnie Car
- Powiedziałam jej co leży mi na sercu - schowałam twarz w dłoniach 
Conrad podszedł do mnie i stanął tak, że to było stosunkowo za blisko! Nie czekając na moją reakcję wyjął telefon z czarnej torby . Otworzył na sms'ach . Łzy zaczęły mi lecieć po policzkach . Pierwszy raz przy kimś .. Wszyscy patrzyli , nie wiedząc co maja zrobić . Carolain podeszła i usiadła obok mnie. Przytuliła mnie. 
- Będzie dobrze, to nie twoja wina skarbie - odgarnęła mi włosy za uszy
- No nieźle - powiedział tamten przeglądając telefon - Szczerze, takie sms'y nie powinny dać jej powodu  do ucieczki 
- Co tam masz? - na słowa Pats chłopak rzucił cień ręką. Rzut mojego ekranu pojawił się szybko ujawniając rozmowę z koleżanką - W sumie, to on ma rację - dodała po przeczytaniu - Musi być inny powód
- Yo wszystkim, jaki powód ? - usłyszeliśmy za sobą dziewczęcy głos. Podskoczyliśmy jeszcze bardziej , gdy zobaczyliśmy , że to była Kat. Była w swoich policyjnych okularach, które były zawieszone na czarnym topie, koszulę w kratę, którą dostała ode mnie na urodziny, Nieudolnie próbowała dłońmi naciągnąć długie rękawy na pokaleczone opalone ręce. Czarne rurki ze złotym plątanym paskiem. 
- Kaaaaaaaaaaaat ! - krzyknęłam. Rzuciłam się na nią. Dokładnie na jej ramiona - Ja cię tak bardzo przepraszam! Wybacz mi, nie chciałam! - schowałam głowę w jej włosy ciesząc się, że znów czuję jej brzoskwiniowy szampon. 
- Mała - zaśmiała się - Nic mi nie jest - przytuliła mnie
- Ale za tamte sms'y . Nie chciałam cię nimi urazić.. Pro prostu nie mogłam tego dłuźej utrzymać w sobie ... 
- Eey ! Dobrze wiesz, że Issu to bajkopisarka . A ja się za tamto nie gniewam. Miałaś prawo , a Michel odszedł ... 
- Tak po prostu ? - zapytałam zdziwiona przypominając sobie upartość chłopaka
- Nie kurwa, z efektami specjalnymi, wiesz ? - zaśmiała się 
- Ahmm ... Przepraszam ... 
- Kaśka, to ja przepraszam... Miałaś rację... To był dziwkarz... Nie zauważałam, że wyrywa wszystkie dziewczyny na około, a może i nie chciałam tego widzieć... Ale to już nieważne. Ważne, co teraz jest - powiedziała. Jej serduszko zaczęło się lekko świecić. Zresztą zawsze, jak się cieszyła, czy smuciła... Nikt z nas nie okazywał łez...
- Moja niunia - powiedziałam przytulając Kat
- Moja dziuńka - odpowiedziała ze śmiechem tamta 

(**) 

- Kaśka, do tablicy! - usłyszałam głos matematyczki, który wyrwał mnie ze snu. 
Narysowałam rzut ostrosłupa.
- Zaznacz wysokość ściany bocznej - powiedziała obserwując mnie z boku
- Tuuu ? - zapytałam pokazując coś na tablicy 
- Rany boskie! Dziecko, gdzie ty to masz tam?! 
,, Dziecko ?! Jakbym ci pokazała , jakim jestem '' dzieckiem '' to byś wyleciała w powietrze '' - pomyślałam
- Tutaj - zaśmiałam się
- Tak. Weź kolorową kredę i zaznacz tą wysokość.
Wzięłam pierwszą lepszą i narysowałam odręcznie kreskę.
- I nawet kreda dopasowała się do koloru paznokci uczennicy - popatrzyłam na przedmiot którym rysowałam. Morski. Faktycznie . Klasa wybuchła śmiechem, zresztą ja też. 
- Jaki jest wz .. - urwała pytanie, na dźwięk dzwoniącego telefonu
- Chwila - pokazałam jej rękę w znaku stop i wyciągnęłam telefon z kieszonki szortów - No cześć ... No co ty! Nie przeszkadzasz, właśnie stoję przy tablicy na matematyce... - klasa kładła się ze śmiechu, a ja delektowałam się zdenerwowaniem nauczycielki, która podeszła do mnie oburzona
- W tej chwili proszę się rozłączyć i oddać mi telefon ! Do dyrektorki! - krzyknęła cała czerwona
- Aha ... Aha ... - kontynuowałam - Mój kolega mówi, żeby się pani tak nie wpieniała, bo złość piękności szkodzi - popatrzyłam na klasę . O mało co nie jebłam ze śmiechu. Kats, która siedziała ze mną w ławce normalnie leżała już ze śmiechu 
- Koniec ! - warknęła odbierając mi telefon - Do dyrektorki ! Już ! Tylko weź torbę, nie mam zamiaru sprzątać za tobą. 
- Dobrze proszę pani - powiedziałam najbardziej potulnym głosem i podeszłam do swojej ławki . Kats podała mi torbę, którą spakowała. Wiedziała, że tak będzie. Zazwyczaj tak jest. 
- Dzięki - powiedziałam szeptem , a ona zachichotała . Podeszłam do biurka nauczycielki i podniosłam jej torebkę . Otworzyłam I kieszonkę z boku i wyjęłam telefon komórkowy . Podeszłam do pani Purny - Dziękuję, jest pani wspaniałą nauczycielką - przytuliłam ją i wyszłam ze sali 35. Nawet dwa piętra niżej słyszałam śmiech mojej klasy. Uśmiechnęłam się łobuzersko. 

(**)

*STUK PUK *

- Dzieńdobry
- Cześć Kasiu - uśmiechnęła się rudowłosa sekretarka. Odwzajemniłam uśmiech - To co zwykle ?
- Tak - zaśmiałam się . Ruda mi zawtórowała 
- Wejdź 
- Dziękuję - powiedziałam . Ruda odwróciła się z powrotem do monitora - Dzieńdobry - powiedziałam wchodząc do pomieszczenia z pomarańczowo - beżowymi ścianami i brązowym umeblowaniem. 
- Kasia ! Jak się dawno nie widziałyśmy ! Przedwczoraj ! Rekord ! - usłyszałam jej głos zamykając drzwi. Zgadywałam, że nawet nie podniosła głowy znad papierów. 
- Jabłkowa? - zapytałam
- Tak, poproszę i do tego ...
- 2 kostki cukru - dokończyłam znając to już na pamięć
Zrobiłam herbatę i usiadłam naprzeciwko dyrektorki. Pani Agnieshka pociągnęła długi łyk z białego kubka z czarnymi graficznymi różami.
- Młoda, wiesz, że za dużo razy już tu siedzimy ? Musisz zmienić swoje postępowanie - spojrzała na mnie znad czarnych oprawek
- Ale ... 
- Nie ma żadnego ale ... - ucięła
- Zwolniłaby mnie pani z lekcji? Brzuch mnie boli.
- Nie wracaj na lekcje
- Ta, ta ... - wymamrotałam wstając z krzesła. Zarzuciłam torbę na ramię. Już sięgałam dłonią do klamki, kiedy poczułam rękę na ramieniu 
- Nigdzie nie idziesz, zrozumiałaś?
- Ups.. ! Jednak idę ! - powiedziałam i miałam wyjść kiedy poczułam plaskacza na policzku - Co pani robi ? - mruknęłam . Oddałam jej. Wyszłam. Zbiegłam do szatni. Wyjęłam z czerwonej szafki kurtkę i wrzuciłam do niej książki. Ostrożnie, żeby nie zgnieść prac plastycznych Kats. Wyszłam chowając klucze do torby. W myślach śpiewałam sobie PIH'a - Nie odwracaj się. Usłyszałam głośne stój za sobą. Niechętnie odwróciłam się do tyłu. U szczytów schodów stała ONA. Powoli schodziła. Stałam. Dawałam jej chwilową satysfakcję. Gdy pokonywała 5 ostatnich schodków i miała coś powiedzieć, rzuciłam torbę w górę , a sama zrobiłam zwrot w lewo i biegłam. Prawie wyjebałam się na zakręcie. 
- Kurwa - przeklęłam. Ostatnio zdarzało mi się to co raz częściej. 
Szlak. 
Zrobiłam szybkie odbicie i znikłam w koronie drzew. Dyrektorka właśnie weszła na plac za szkołą. Szybka jest jak na takie obcasy.. Kręciła się i mnie szukała po wszystkich kątach. Głupia . Suka nie pomyślała, żeby zobaczyć w górę . I dobrze. Bezszelestnie przesuwałam się po drzewach. Jak NINJA ( Od autorki : Warto by było być taką ninją , przy tablicy przy odpowiedzi xD ) !
Co raz bliżej dachu . Wreszcie, gdy byłam już na ostatnim drzewie , weszłam parę gałęzi wyżej. Tamta dalej krążyła, ale już dalej. Znikła za rogiem . Chyba było bezpiecznie. Tylną nogą odbiłam się od gałęzi. Leciałam chwilę, aż odbiłam się na rękach od nagrzanego od słońca srebrnego dachu szkoły. Przeszłam kawałek. Nagle poczułam czyjś wzrok na sobie. Z okna naprzeciwko, ze sali 35 Kat z Caroline gapiły się na mnie. 
,, Co ty do cholery wyprawiasz ?! '' - usłyszałam w swojej głowie
,, A co ci się kurwa wydaje ?! '' - odpowiedziałam chowając się za murek. Nikt więcej już mnie nie powinien zobaczyć. Przesunęłam się w miejsce, z którego mogłam spokojnie wyjść. Wybrałam stronę przeciwną, do położenia mojej dyrektorki. Zeskoczyłam. Zabrałam torbę na ramię. Za chwilę, powinien zadzwonić dzwonek szkolny. Wyszłam . 

(**) 

Właśnie wyjmowałam telefon z kieszonki, kiedy nagle w coś weszłam
- Au .. Uważaj jak chodzisz.. - warknęłam
- Jaa ... Ja ... Przepraszam ... - usłyszałam ten magiczny głos 
- Dominic ! - krzyknęłam i rzuciłam się mu na szyję 
- Kaśka ? - zapytał zdziwiony przytulając mnie
- Tak, wyszeptałam z pocałunkiem
- Miałaś czekać pod szkołą ... - powiedział oskarżycielsko 
- Pani dyrektor mnie zwolniła - skłamałam. On o niczym nie wiedział . Było mi trudno .. Nie chciałam, ale musiałam ... Zresztą i tak by mi nie uwierzył .. Ja jeszcze sama do końca w to nie wierzę .. 
- Dobrze kochanie, dobrze - wymruczał.
Nagle oboje usłyszeliśmy stukot obcasów
- O nie - burknęłam niezrozumiale nie odrywając się od bluzy chłopaka. Nie tylko z powodu, że było mi tak dobrze, ale miałam też nadzieję, że mnie nie zauważy . 
- Ty ! - usłyszałam prawie przy uchu 
,, Musiałaś teraz krowo ?! '' pomyślałam . Dominic niechętnie oderwał mnie od siebie, stanęłam obok. Obejmował mnie. 
- Pani Dyrektor, czy coś jest nie tak? - zapytałam patrząc na Agnieshkę trzymając rękę na plecach chłopaka
- Ty ! Biegałaś po dachu szkoły ! Widziałam ! - powiedziała 
- Co proszę ... ? Że Kasia biegała by po dachu ... ? Szanuję panią, pani dyrektor, ale ona nawet nie potrafi wejść na drzewo, a co dopiero na dach trzy piętrowego budynku!
,, Oj zdziwiłbyś się kochanie'' - pomyślałam gryząc wargę 
- Witam cię Dominic - powiedziała przypominając sobie swojego dawnego ucznia - Lecz, taka jest prawda! - krzyknęła tak głośno, że stado gołębi obok odleciało.
- Proszę panią! Jak nic takiego nie zrobiłam! Dominic ma rację! Może pan Tadeusz był na dachu i pani z daleka mnie z nim pomyliła? - zapytałam próbując się wykręcić 
- Oj nie młoda damo! My się już policzymy! 
Nagle zobaczyłam moja paczkę . Wagarowali? Nieważne ... Wiem, że patrzyli na całą sytuację. Masakra. Nie wytrzymałam ... Skupiłam wzrok na obiekt za panią Denerwujesz mnie Franco. FONTANNA. 
Chwila.
Moment.
Agnieshka ślizgała się na śliskich płytach rynkowych. Kat, która jadła banana rzuciła go w miejsce, gdzie za chwilę upadła ONA. 
Wybuchnęliśmy śmiechem. Jej włosy, zawsze elegancko upięte, przypominały sierść mokrego , zdechłego pudla, makijaż zrobił z niej mudżynkee! 
Sukienka pod wpływem ogromnego ciśnienia wody zmarszczyła się i skurczyła. Jej biały materiał zafarbował się na czerwono od marynarki. Szpilki leżały połamane jakieś dobre dwa metry dalej od właścicielki. Wszystko to, dało komiczny efekt. Zaczęliśmy się jeszcze bardziej śmiać, gdy widzieliśmy jej nieudolne próby wstania. 
- Przepraszamy, ale spieszymy się. Dowidzenia - powiedział Conrad, a my zachichotaliśmy. 
- O , tutaj jesteście! - usłyszeliśmy Damiena. 
- No heyo - zaśmialiśmy się. 
- Oo ... To tutaj jest kosz na śmieci, a ja wszędzie szukałem - powiedział normalnym tonem zrzucając zmięty papierek który trzymał w ręce
- Em ... Damien ... To ... To jest dyrektorka Kasi ... - Dominic wybuchł śmiechem.
Damiena zamurowało.
- Ja ... Eee ... Przepraszam ... Nie wiedziałem ... - zająknął się wyciągając rękę, żeby pomóc jej wstać. Agnieshka złapała ją i próbowała wstać. Lecz zaraz nasz kolega leżał na niej. 
- To my nie będziemy przeszkadzać - powiedziałam i puściłam do nich oczko . 
Poszliśmy zostawiając ,, Zakochaną Parę '' samych . x3 

(* TYMCZASEM * U * TAMTYCH *)

- Au ! - zawyła czując kolejny wyrwany włos.
- Przepraszam pani dyrektor , ale chcę nam jakoś pomóc wstać! - ktzyknął
- Agnieshka ?! Co ty tutaj robisz ?! - usłyszeli nad sobą czyjś głos
- Cześć Kotku ... - powiedziała zmieszana patrząc krzywo na męża. Damien zamarł.
- To nie tak, jak pan myśli! - krzyknął 
- Pf ! Agnieshka ! To koniec ! Żądam rozwodu! Podczas, gdy ja staram się coś załatwić i w ogóle latam w tę i z powrotem , to ty romansujesz z innym! I to jeszcze z uczniem! - krzyknął rozczarowany
- Damien to nie jest mój uczeń! Nic nas nie łączy! Pomagał mi tylko wstać! 
- Oh tak?! Jeszcze nie jest twoim uczniem?! Czyli zdradzasz mnie z nieznajomym?! Agniesko Margarito Touson! Zawiodłem się na tobie! Bardzo! Właśnie przekreśliłaś nasze 4 lata małżeństwa! Żądam rozwodu, a dzieci zabieram ze sobą!
- 4 lata ... ? Aż tyle pan z nią wytrzymał ... ? Ja nie wytrzymałem 3 lata przez które mnie uczyła... - mruknął Damien. Mężczyzna gdy odchodził wsunął mu kartkę w kurtkę
- Tomas! To nie tak jak myślisz! - krzyknęła biegnąc za nim przez cały rynek! Wyglądała niczym Frainkeinstein ( czy jak to tam się pisze xd ) wyjęty z trumny po 30 000 lat albo więcej...  

(**) 

Damien doszedł ledwo do domu. Wziął prysznic i ubrał się w czyste ciuchy. Nagle sobie przypomniał o czymś. Podszedł do biurka gdzie leżała kartka, którą wyjął z kurtki. Był na niej jakiś numer telefonu. Wyjął komórkę i wykręcił numer.  
- Halo? - usłyszał głos w słuchawce. 
- Emm ... Dzieńdobry , dostałem ten numer od jakiegoś mężczyzny dzisiaj i postanowiłem zadzwonić ... - wyjąkał . Sam nie wierzył że to robi. 
- Ah tak ... Ty jesteś Damien? 
- Tak...
- Spotkajmy się dzisiaj w ,, Parkowej '' o 15, dobrze?
- Oczywiście - zgodził się . Usłyszał sygnał rozłączenia. 
Opadł na łóżko. Nie wierzył w to co się dzieje. 
Była dopiero 12:06

Zasnął ... 

--------------------------------------------------------------------------------
I rozdział ;d . Mam nadzieję, że się spodoba. 
Pozdrawiam moich Alfonsóff xD ( uspokójcie te dziwffki wreszcie ;d ) , Sheza, Pati, Kasie, Dominika .   Oczywiście DOMINIKĘ ! Dajesz mi wenę Bejbe <3. 
Ffielbie Cie :3. 

--------------------------------------------------------------------------------
` Słodka i niewinna ?.

` Idiotka naiwna ?.

` Suka i szmata ?!

Mów jak wolisz <3 ! Mi to lata :3 !